Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
mam problem pomóżcie :(
Autor Wiadomość
załamana

Wysłany: 29-09-2009   mam problem pomóżcie :( [Cytuj]

Od 4 lat jestem z facetem. I od 4 lat walczę z nim, żeby przestał palić trawę. Niestety nie udaje mi się to. Juz probowałam wszystkiego:( Terapie, psycholog, szantarze. Gdybym nie kochała go tak bardzo już dawno zostawiłabym go, ale nadal mam nadzieje. Co mam zrobić, żeby w końcu z tym skonczył? On uwaza, że nie jest uzalezniony, ze potrafi odmowic, ale boje sie ze tak naprawde nie chce, a mnei tylko czaruje. Mysli, że to w ogole nie szkodzi, ze nic mu nie bedzie jak bedzie sobie palil od czasu do czasu. Ale ja chcialabym zeby juz zmadrzal , ma 26 lat coraz czesciej rozmawiamy o zalozeniu rodziny o malzenstwie. Tylko ja nie potrafie zgodzic sie na wspolna przyszlosc z nim jesli on nie przestanie. mowie mu o tym bez przerwy, bez przerwy sie klocimy o to coraz rzadziej rozmawiamy o tym problemie ktory nadal jest. On twierdzi, ze nic sie nie estanie jesli bedzie raz na jakis czas jaral. Ja twierdze inaczej.Jak to jest naprawde? Gdyby nie bylo tego palenia w naszym zyciu nasz zwiazek bylby idealny, bo swietnie sie dogadujemy w calej reszcie. Dlatego tak bardzo walcze:( Kolejna przeszkoda w tej mojej lwalce jest to, ze wszyscy znajomi mojego chlopaka jaraja nalogowo wrecz. uwazaja ze bez tego nie potrafia zyc. Błagam powiedzcie mi czy sa jakies szanse ze on z tego wyjdzie, ze zostawi to raz na zawsze? Czy ja jednak tylko zyje zludzeniami?
 
 
ania777

Wysłany: 04-10-2009    [Cytuj]

ja też kocham i też walczę, i też próbowałam już prawie wszystkiego łącznie z tym,że powiedziałam o całym problemie jego rodzicom, którzy mają dość spory wpływ na niego... niewiele się zmieniło...może gdyby chciał z tym skończyć,gdyby chciał przyjąć jakąś pomoc,gdyby się postarał, chociaż próbował,byłoby inaczej...ale on chyba nie chce tak naprawdę rozstać się z tym nałogiem... jego znajomi też w większości jarają,ale takich on sobie znajomych dobiera,gdziekolwiek się pojawi..jak to się mówi " swój do swego ciągnie "...ja też nie wiem co robić,czy coś w ogóle jeszcze mogę zrobić...jak dotąd biję tylko głową w mur..bez skutku..a jeszcze słyszę od niego,że jak nie dam sobie i jemu spokoju z wyciąganiem go z tego bagna to się ze mną rozwiedzie albo wyjedzie za granicę i tyle go wszyscy, łącznie z naszym dzieckiem,zobaczymy... i też się zastanawiam czy to wszystko ma sens...czy on się kiedyś zmieni...czy zaczniemy żyć NORMALNIE...
 
 
suzi84

Wysłany: 06-10-2009    [Cytuj]

Dziewczyny mam ten sam problem. Wieczne klamstwa i zapewnienia, że się zmieni. A to wszystko stek bzdur.

Wielce twierdzi, ze jak sie wyprowadzmy to będzie inaczej bo będzie myślal tylko o tym zeby zapewnic byc. Ale ja w to nie wierzze. To jest nałóg i bez fachowej pomocy oni sami sobie nie pomogą. Ja od jutra idę na terapię, o której mój facet nie wiem. Mam pierwsze spotkanie z psychoterapeutą.

Trzymajcie się dziewczyny walczcie o tych ktorych kochanie ... o ile macie jeszcze siłyy
 
 
ania777

Wysłany: 08-10-2009    [Cytuj]

no bez fachowej pomocy to raczej nie pomogą sobie sami,ani my im nie pomożemy...suzi84 na jaką idziesz terapię?
 
 
suzi84

Wysłany: 08-10-2009    [Cytuj]

Aniu nie iwem czy w ogóle jest sens żeby tam iśc. On dzisiaj ode mnie odszedl. Napisal smsa ze nie przyjedzie i ze mam racje że on nigdy nie przestanie jarac. Poswięciłam mu wszystko ... w zamian przegrałam z narkotykiem
 
 
dominikanika
sama

Wysłany: 08-10-2009    [Cytuj]

Witaj w klubie - ja też przegrałam z Panną Trawką, dając mojemu narzeczonemu wybór- ja albo :ona".
Dziś wiem, że nie warto było się poświęcać ...
 
 
suzi84

Wysłany: 09-10-2009    [Cytuj]

Hej
Widzisz najgorsze to, że nie potrafie się z tym pogodzic. Wszystkie piękne chwile wracają jak bumerang. Nie mam sił zeby zyc.
Dla niego zrobiłabym wszystko !
 
 
ania777

Wysłany: 09-10-2009    [Cytuj]

dziewczynki kochane, strasznie mi przykro...ja też się obawiam,że za jakiś czas mnie to spotka...czy marihuana naprawdę tak bardzo wypala im uczucia??? czy to typowe dla każdego uzależnienia,że człowiek przestaje się liczyć z najbliższymi,zsuwa na bok miłość i wszystkie głębsze wartości... i widzi tylko woreczek z zielskiem i tą cholerną lufkę...i tylko to tak naprawdę kocha??? z ust mojego męża padło,że on się czuje wypalony z wszelkich głębszych uczuć,że jego serce to bardziej kamień...że kiedyś tak nie było,ale z czasem tak się stało i on zupełnie nie wie dlaczego...a ja myślę,że to właśnie marihuana i cały ten nałóg wypalił go od środka..
 
 
suzi84

Wysłany: 10-10-2009    [Cytuj]

Oczywiście ze to przez nałóg. Mi Kuba pieprzył jakieś głupoty że nie chce mnie ranic ale jest nałogowcem. Szlag mnie trafia że woli dalej cpac niz brac zycie w swoje rece i walczyc z nałogiem.

Przegrałam z zielskiem. Jestem zalamana.

Zmykaj jak najszybciej do ośrodka uzaleznień. Umów się z psychologiem. Powiedz o wszystkim specjaliście. Sama nie dasz rady. Ja to wiem teraz gdy jest juz za pozno.

Psycholog nie pomoże Ci nakłonic partnera na terapię ale pokieruję Cię, żebys w koncu zaczeła myslec o sobie. Ja psychologa mam na 20 pażdziernika. Musze sie pozbierac jakos po tym wszystkim.

A wiem, ze gdyby on przyszedl i przprosil to pewnie znow dałabym szanse ... tak strasznie go kocham!
 
 
Violeta

Wysłany: 12-10-2009    [Cytuj]

Witajcie dziewczyny
Mam ten sam problem, mam męża nałogowca, mam z nim cudownego synka. Mąż bardzo kocha synka ale niestety jest uzależniony nie dość że od jarania to jeszcze od internetu...
Nie raz z nim rozmawiałam na temat jego palenia, nawet przez 1 tydzień udało mu się ograniczyć do jednej lufki dziennie(to bardzo dużo jak na niego...) ale niestety teraz jest jak dawniej czyli od rana do wieczora pali. Wieczorem wygląda jak półgłówek z idiotycznym uśmieszkiem na twarzy i malutkimi oczkami - nie znoszę tego, jest taki odpychający wręcz obrzydliwy, nie chce żeby mnie wtedy dotykał nawet. A jak jest trzeźwy(co sie rzadko zdarza) to znów mi się podoba i go pragnę... Błędne koło...
Chodzę do psychologa ale zwykłego, dziś mi poradził żebym poszła do poradni uzależnień, bo ewidentnie jestem współuzależniona i potrzebuję fachowej pomocy. Także wybieram się do takiej poradni.
 
 
ania777

Wysłany: 14-10-2009    [Cytuj]

ja się zastanawiam,czy iść do psychologa...ze sobą oczywiście,bo męża raczej nie da się namówić...ja już teraz to 24 godz. na dobę myślę o jego nałogu i wszystkim co jest z tym związane...czasem nie mam siły..co by nie mówić i robić to on i tak pali...chciałabym uciec na koniec świata i choć na chwile poczuć spokój w sobie...Violetta,ja też nienawidzę tego wyrazu twarzy po trawie..tych oczu i tego uśmiechu...nie lubię rozmawiać z nim jak jest pod wpływem trawy,bo rozmowa wtedy na jakikolwiek
temat wydaje mi się bez sensu..on tam lawiruje w tym swoim zjaranym świecie,w swojej zjaranej rzeczywistości,a ja jakbym stała za szklaną szybą..i rozmowy są bez sensu,bo ujarany mówi o czymś,na drugi dzień o tej samej sprawie mówi zupełnie coś odwrotnego...a już na pewno jak jest upalony to nie poruszam żadnych ważniejszych tematów,bo to już kompletnie nie ma sensu..i tak mam męża,którego nie widzę 10 godzin dziennie,bo on pracuje,a wieczorami prawie codziennie jest upalony..ja nie wiem co
mam robić..teściowie wiedzą o wszystkim,z początku się przejęli,obiecali,że pomogą,że to ,że tamto...a teraz sprawa ucichła...jakby problemu nie było...a ja w obliczu tego problemu czuję jak mrówka w obliczu wielkiej skały...bezradność totalna...chcę iść do psychologa,bo chyba muszę sobie jakoś pomóc,mamy dziecko i nie mogę pozwolić na to aby to wszystko na nie rzutowało..a rzutuje na pewno..napięte rozmowy kilka razy w tygodniu,sztywna atmosfera,mój płacz i moje nerwy..i to jest najgorsze w
ogóle,że ja od zmysłów odchodzę powoli,zamartwiam się,stresuję itd., a on upali się i ma wszystko w nosie...buja się,jest wyluzowany i tylko powtarza - po co ty się wszystkim tak przejmujesz...ja nie wyobrażam sobie naszego życia za 10 lat w takim układzie...czasem wydaje mi się że jedynym sposobem,aby to przerwać jest rozwód..cierpienie wielkie,raz,a porządnie...a tak?to samo cierpienie,tyle,że rozłożone na raty...bo i tak go przecież tracę..to obrzydliwe zielone paskudztwo mi go zabiera..
 
 
ania777

Wysłany: 14-10-2009    [Cytuj]

aaa,Violeta,ja mam to samo z moim mężem...uważam,że uzależnienie od trawy to mniej więcej to samo co od alkoholu..a mój mądry mąż też mówi mi,żebym się cieszyła,że on "tylko" pali...i pyta czy wolałabym,żeby pił i był alkoholikiem?? a co to za wybór???? każdy nałóg jest beznadziejny i wyniszcza tego kogo dopadnie,a także bliskich..
 
 
Violeta

Wysłany: 16-10-2009    [Cytuj]

Ania777, a macie dzieci?
Ja już zapisałam się do poradni uzaleźnień, mam nadzieję, że mi doradzą coś mądrego:)
 
 
ania777

Wysłany: 16-10-2009    [Cytuj]

Violeta,tak,mamy,9 miesięcznego synka,napiszę później..
 
 
Violeta

Wysłany: 17-10-2009    [Cytuj]

Ania napisałam do Ciebie wiadomość prywatną.
Też mamy synka 11 miesięcznego:)
Pozdrawiam
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna