Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
jak to robie
Autor Wiadomość
krzyssssiek

Wysłany: 15-04-2010    [Cytuj]

powiem tak nie udalo sie zaliczyc semestru powinienem byc w depresi ale cieszy mnie to ze prubowalem.

tak naprawde to wiem ze przegralem juz na 100% ale jakos mam ochote jeszcze walczyc prubuje jeszcze cos wymyslac chociasz wiem ze juz sie nieda.

Ale nadzieja umiera ostatnia
 
 
krzyssssiek

Wysłany: 19-04-2010   trudnosci [Cytuj]

palilem tyle czasu i niezdawalem sobie jak trudno jest przestac. niema dnia zebym nie pomyslal o paleniu. napisalbym cos wiecej ale czuje zajebistom pustke w sobie tak jakby w srodku mnie juz nikogo nie bylo i niczego.
 
 
krzyssssiek

Wysłany: 23-04-2010   niewiem [Cytuj]

meczy mnie strasz nie rozchwianie emocjonalne raz jest wszystko dobrze a za chwile juz nie i tak w kulko.
A poza tym dziekan mi powiedzial ze niemam znim oczym rozmawiac i ze to koniec znowu musze pierdziec nastepny rok.
Bede jeszcze prubowal cos zalatwic wymyslec ale jak to bedzie wygladac nie wiem.

Sam sie tak wiele razy zkreslalem we wszystkim bez powodu ze teraz niema takiej opcji.
Wszyscy mnie skreslili ze sie nieuda ja nie przyjmuje do wiadomosci tego faku wiem ze wykrztalcenie jest wazne i nie odpuszcze im tak latwo (zabili go a on im uciekl).
 
 
Pokorny

Wysłany: 23-04-2010   Wiem [Cytuj]

Krzychu nie głowa do gory to wasze posty skłoniły mnie do zaprzestania tej bezsensownej czynnosci czuje sie tak samo jak ty tez mam pustke zero emocji tak jak by mnie cos od srodka zjadało ale juz idzie nastepny dzien bez jarania jakos sie trzymam wiem ze to niewiele ael dzisiaj udało mi sie wiele razy odmowic wiec robie jakies postepy tez mam problemy ze szkoła jestem sam totalnie sam w obcym kraju potraciłemwszystkich co kochałem dzieki Bogu mam jeszcze matule ktora nie daje mi szansy na poddanie sie po mału krok po kroku wszystko jakos ulozymy znajdziesz kogos kto bedzie ci odpowiada tylko nie zniechecaj sie przyjacielu i choc by nie wiem jak bylo zle staw temu czoło i nie siegaj wiecej po te gowno ja tez sie staram pozdrawiam i głowa do gory dzisiaj czytałem txt mnicha ktory powiedzial jedno dobre zdanie badzmy wdzieczni ze mamy oczy ktore mozemy otworzyc.
 
 
krzyssssiek

Wysłany: 25-04-2010   for Pokorny [Cytuj]

Szczeze to naj trudniejszy jest pierwszy tydzien ale po jakims miesiacu zaczynajom sie znowu schody.
Dam ci jedna rade ktora jest bardzo wazna. Skoro musisz odmawiac jarania to zmien towazystwo nie przebywaj z ludzmi ktorzy palom bo wkoncu sie zlamiesz i bedzie szkoda.

Muwei to nie zbyle powodu sam popelnilem ten blad.

Zycze powodzenia by ci sie udawalo.
 
 
Pokorny

Wysłany: 26-04-2010   Krzychu [Cytuj]

Krzychu nie pale juz pare dni nie licze tego bo nawet nie chce bo to nie ma najmniejszego sensu poprostu tego nie robie jezeli chodzi o ludzi to ciezko to zrobic jezeli sie jest daleko od domu kogos trzeba miec ale powiedzialem znajomym zeby przy mnie starali sienie palic a jezeli to robia to nigdy ale to przenigdy mnie nei czestowali nawet jezeli sam bede tego chcial to zeby mi nie dawali no i narazie dziala zreszta uciekam do islandi na wypizdowie na pare miecho hehe jest tam wiecej owiec niz ludzi wiocha liczy jakies 1000 osob a owiec jest jakies 2000 heheheh wiec dobrze mi to zrobi zero dostepu do tego gowna z alko tez tam jest prbolme wiec kompletny detox z mojej strony ogarnełem pare tematow i wiem ze nmi sie uda bo dlaczego by nie jestesmy SILNIEJSI NIZ TE GOWNO pamietaj masz w sobie wiare chec powiedz sobie to w duszy zrzuc te głazy ktore leza na twoim sercu wszystko co ciebie boli jezeli masz dobra rodzine popros kogos o pomoc niech wiedza co sie z toba dzieje tylko oni ci pomoga nie wiem matula ojcie nie ma sie czego bac jezeli tego nie zrozumieja to ich broszka Ale moze byc tak ze ci pomoga i to bardzo potrzebujesz tego wsparcia jestes silniejszy niz ten narkotyk niz co kolwiek co ma ciebie w doł popchnac to tylko od ciebie zalezy nie mozesz sie poddac jakiejs roslince jestes CZŁOWIEKIEM Z KRWI I KOSCI MNIE CIEBIE I KAZDEGO na tym swiecie nic nie rozni nic co ludzie nie jest miobce tak jak pewien ksiadz mowil i to prawda Musisz sobie wrescie pomalutku to wszysto układac nigdy nie jest za pozno NIGDY, JESTES SILNIEJSZY NIZ jaki kolwiek nałogi ostanio kupiłem se duzo ksiazek o odbudowie ciała i umysłu np Sztuka kształtowania ciała Bruca Lee ten człowiek jest mom idolem od dziecka i to czego od dokonał ze swoim ciałem to jest niesamowite zrobił ze swego ciała laboratorium ale sensowne i my tez mozemy kazdy moze bardzo polecam uwolnij ta swoja dusze z pod tych grozow przyjacielu ja w ciebie wierze bo ja nie jestm ani lepszy ani gorszy od ciebie jestesmy tacy sami kazdy tylko duzo ilosc ludzi na tej ziemi ma klapki na oczach tak naprawde tam w niebie nie wazne czy masz jakas wiare czy nie jezeli ktos tam jest to wszyscy mamy tego samego Boga i tak staniemy kiedys przed tym obliczem i zadna wiedza w tym momencie nie bedzie sie liczyc dlatego dasz rade przyjacielu trzymam kciuki. I Dawaj dalej do przodu.
 
 
gularz007

Wysłany: 26-04-2010   chłopaki wielka piątka dla was! [Cytuj]

kilka slow przed wlasciwym tekstem ---Napisalem dosyc duzo i chaotycznie, bo ogolnie nie mam weny ani jakis wiekszych sil, ale trafilem na ta strone i chcialem sie podzielic, wiec jezeli masz ochote to przyswój caly temat, a jesli nie to od akapitu
"i jestem wlasnie w tym momencie" wystarczy przeczytac co sie ze mna dzieje


Cześc, nie wiem czy duzo palilem (od 4 lat powiedzmy coraz czesciej,ale nie codziennie -2-3 razy w tyg- kurwa juz 4 lata...prawie 5.... i narazie tydzien przerwy)
W moim przypadku są to bardziej skoki w palenie,
nagle ktos chcial abym zalatwil ,wiec i czestowal, albo mialem 2g i myslalem ze jestem taki super ze potrafie to rozlozyc na 2 tygodnie palenia
(bo malo potrzebowalem sam plus kogos poczestowalem i git).
Ale jak teraz o tym mysle to nie przerywałem na dłuzej jak tydzien dwa zeby potem chcoiaz kilka dni nie wchodzic w inne stany.

Ale rok temu..
po rozstaniu z laska złapałem około 6 miesiecznego doła....
i obecnie - juz nie wiem z jakich powodow - lapie znowu niemal calkowity brak poczucia sensu...

Nic mnie nie interesuje, uciekam w sen bardzo czestro przynajmniej 12-16 godzinny, obejrze jakis film o 18 jak wstane i znowu ide spac, z dziewcyzną obecną nie chce mi sie spotykac, gdzies wyjsc ,cos zrobic, szkole zostawiam na szarym koncu chcoiaz magisterka sie zbliza coraz szybciej, sporo jeszcze rzeczy . Ogolna mysl to - jakby od tego spierdolic....
Sen wydaje sie najlepsza wymowka, wylaczam telefon (ogolnie jak widze ze ktos dzwoni to nie chce mi sie odbierac), czuje sie slaby przy ludziach, jakby niemal kazdy byl ode mnie lepszy, cokoliwke zrobi i powie...
Wcześniej kiedy rozstałem sie z laską nie palilem w stanie depresji prawie wogole bo nie wylazilem z domu..po szkole myslalem zeby sie pozegnac jak najszybciej i isc spac do domu...potem myslalem jakim trudniem jestem - mam to szczescie/nieszczescie ze mieszkam jeszcze z mamą...wiec szame mam i schronienie mam.
i patrzylem na ludzi na miescie- biednych, bezdomnych tych ktorzy postanowili ze nioe poradzą sobie w zyciu i im sie udalo..i myslalem- to jestem ja za kilka lat...

nAle skoro spałem cały czas to nie palilem -
tak jest najlaptwiej :)...a jak raz zapalilem z kumplem, to chcialem od niego spierdalac, bo nie bawilem sie dobrze tak jak wczesniej... i mysl - po co pale to gowno i po chuj tu siedze....

rok temu gdy "poradzilem sobie" z kryzysem po odejsciu od laski
i gdy potem wyszedlem z marnego stanu to odzylem tak niesamowicie - ze nie uwierzycie....
czytanie ksiazek, szukanie wokol siebie mozliwosci do zrobienia czegos ciekawego, to jak dobrze mi sie rozmawialo ze znajomymi...wiecie ,tu nie chodzi o to co robilem, chodzi o to jak na codzien sie czulem...po prostu czulem sie jednym z ludzi, znakomitą częścią, czułem że mogłem, czułem że moge i że mi sie należy (bo jestem tym kim jestem) na wykłądach dopytywałem, słuchałem z ogormną uwagą i byłem "dusza" towarzystwa...powiedzmy, po porstu czulem sie bardzo dobrze wsrod ludzi. Nawet nie pilem piwa w pubie, bu czulem ze mi nie potrzebne. Chore ,co ?:D

no i przyszlo jaranie spowrotem...

poki co w swieitnym stanie bylem, wiec spotykalem sie z ludzmi,a ze interesuje sie coachingiem, to duzo rzeczy apropo radzenia sobie z emocjami, przekoananiami destrukcyjnymi, apropo lepszego dogadywania sie z ludzmi itd wyszukalem i sluchalem/ogladalem/sciagalem ze stron www...
i dzieki temu pomoglem kilku osobom aby lepiej siebie zrozumialy ,jak sie czuja i co moga zrobic...slowem super...tak okolo 5 miesiecy...i w tym czasie sporo jaranka, wtedy tez zaczalem psychoterapieterapie grupową - staralem sie mniej palic, i udawalo mi sie, po kilku miesiacach tak sie czulem na terapi ze niemal sam ją prowadzilem tak duzo ciekawych rzeczy wychodzil oz mojej glowy...mowili ze jestem swiatelkiem na tej terapi, bardzo duzo cieplych slow dostalem....
no ale znowu schemat palenia sie zaczal...coraz wiecej..najpierw kilka buszkow, za tydzien juz polowka na 3 osoby, potem na dwie itd...potem znowu samemu palilem i czestowalem...i w konuc dół...
to wszystko zawsze trwa bardzo powoli i przyspieesza...chyba tak jest ze wszystkim ,z wejsciem vw nalog, z wyjsciem, z rozwijaniem sie, z trenowaniem...jakby sie samochod rozpedzal...na poczatku nie jest latwo, ale potem sie toczy na luzie dlugie mile...heh

i jestem wlasnie w tym momencie gdzie czuje dol i brak sensu niemal na kazdym polu, ale nie ma czegos konkretnego co by go powodowalo, chyba ze to faktycznie zblizajaca sie magisterka (na ten moment nie zalezy mi na niej) i pytanie - co dalej po szkole (i tu tez wole myslec ze- klade lache na to)...
mam wiecej snow zwiazanych z Ziolem, czesto mysle ze chce umrzec, zostac na zawsze w swiecie snow (nie chodzi o ziolo, ale ogolnie- mam je czesto tak barwne i ciekawe, ze nie chce sie budzic :/)i zostawic wszystko...jak kolwiek samolubnie/niesamolubnie to brzmi.
Tyle sie nauczylem o radzeniu z emocjami, o zmienianu wlasnych obrazow w glowwie.
Jak z glosow typu "pierdole to, nie wstaje, najwyzej umre brudny" mozna w 30 sekund zmienic ten glos w glos malego smiesznego krasnala z broda ktory piszczy jak trąbka i plącze sie miedzy nogami gadajac takie głupoty.....
Tyle sie nauczylem ,a teraz nie wiem gdizie to wsiąkło, i nie mam siły aby nawet taka bzdure zastosowac, chcoiaz teraz jak pomyslalem o tym krasnalu to troche mysle ze to wszystko jest smieszne...kurwa wszystko...
tak ,wachania nastrojow to tez to co mam wspolnego z Krzyysssikiem, pewnie nie jako jedyny...
W kazdm razie, chcialbym znowu poczuc sie czescia tego swiata, gdzies w glebi nie chce umierac, chce po porstu czuc sie potrzebny, czuc sie doceniony szczerzei pokazywac ze mnie stac na stawqiaine czolo wyzwaniom, czuc spokoj i odwage, i ambitnosc a nie to co teraz wiele osob nazywa lenistwem, i ja tez sie tak okreslam...leń! byla dziewczyna juz mi mowila ze to co robie - czyli uciekanie w sen, "nie uda mi sie" , smutek itd...jest po porstu latwiejsze od wstania, strzepniecia kurzu i ruszenia w droge...
cos w tym jest, a jednak na psychice tak latwo nie jest i tam jest prawdziwy burdel...
czasami potrafie stwierdzic (szczegolnie wieczorem czesto odzyskiwalem bardzo dobry nastro i wiare ze nastepnego dnia bedzie lepiej - jak uzalezniony...szkoda ze nie od zycia) ze lepiej juz plakac i uzalac sie nad sobą, ale jednak dązyc do wykonania celów, niz płakac i uzalac sie nad soba i nic nie robic...
ale jeszcze nie potrafie sie tak przestawic...
najchetniej bym nie plakal i uzalal sie tylko brnoł do przodu z usmiechem i szukał w tym pozytywów, szukal w wyzwaniach jakiegos piekna...
narazie nie potrafie.
I czasem mysle ze to nie ziolo to spowodowalo a ze ja sam jestem gdzies wewnatrz taką osoba "depresyjna" .ale juz dwa razy mialem zaskok, turbodoładowanie i chec do zycia, czytanie,rozwoj, ciekawosc do ludzi itd...parcie naprzod......

to moze jeszcze raz to przyjdzie i juz nie bede palil.

Przypomina mi sie jak bylo coraz gorzej z moimi emocjami, mysleniem, nie wiem...i przyszlo palonko...a w tym momencie mysli sie rozjasnialy i "rozumialem" co juz musze zrobic, ze ok ,zapalilem to jestem troche "porobiony" ale ogolnie juz wiem co musze zrobic aby sie dobrze czuc bez tego...moze iwiedzialem...bo i teraz wiem co trzeba robic...po porstu myslec ze zycie jest piekne i stawic czolo wyzwaniom, malymi kroczkami, cwiczyc cialo, bo daje sile umyslowi, cwiczyc umysl, bo daje sile cialu, czytac, rozmawiac z ludzmi, wyjezdzac, zarabiac pieniadze, inwestowac w siebie, w to co kocham, robic to co lubie....doceniac zycie....
wszystko pieknie ladnie....super ekstra...i chuj to strzela. I to mnie przygnebia rowniez.
moze zrobic z przygnebiania filozofie zycia?
specjalnie sie nie cieszyc i to propagowac? eee, to jzu w Polsce chyba za bardzo jest rozwiniete....heh

nie wiem, nie wiem czy ktos zrozumie ten list, w kazdym razie spadam obejrzec jakis film na wieczor...od 3 miesiecy znowu mysle tylko o tym aby sie polozyc i spac...

P.S Mysle ze mozna rowniez uzaleznic sie od myslenia o polozeniu sie do lozka i spania po 14 godzin...

Jezeli zrobilem to w ciagu okolo dwoch miesiecy to moze tak samo jest ze wszystkim
-uzalenieniem od czytania ksiazek...
-od planowaniu celow i spelnianiu ich np poprzez kalendarzyk i zapisywanie ich
-uzalenienie od wychodzenia z domu i spotykaniu sie z ludzmi gdy czuje ze "chce spac i uzalac sie"
-uzaleznienie od kladzenia sie o 23 np, a nie 4 rano...w koncu moja mama nie umie polozyc sie o 24-2 rano...a jak ma wolne nie umie wstac pozniej jak 7 rano, chcoiaz zawsze mowi "ze polezy w weekend"
-uzaleznienie od ryzykowania w zyciu (wyjazd, spontan, zrobienie czegos nowego, glupiego, innego!) aby miec wiecej wspomnien, aby zobaczyc wiecej niz - zjarany ryj, smutni ludzie wokol, glosw stylu "nie ma perspektyw, po co to robic...eee, nie chce mi sie"
-uzaleznienieod wywiazywania sie z danego slowa
-uzaleznienie od wiary w wlasne umiejetnosci
-uzaleznieie od wiary,ze Bog jest gdzies nad nami i mozemy liczyc ze nam pomorze jesli damy sobie szanse i korzysci przyjda szybciej niz to sie wydaje na poczatku
-uzaleznienie od probowania i probowania az wyjdzie, a nie probowania i rezygonowania po jednym razie
-uzaleznienie od usmiechu, pomimo ze jest trudno
-uzaleznienie od proszenia o pomoc jesli jest trudno ,a nie "sam sobie poradze ze wszystkim"
-uzaleznienie od wrzucania teori w praktyke
-....

Tak jak Krzysssiek powiedzial "dopoki walczysz - jestes zwyciezcA!!!"

takie przemyslenia rozne mam, ale narazie to tylko teoria, ktora gdzies tam fruwa
 
 
krzyssssiek

Wysłany: 27-04-2010   for Pokorny [Cytuj]

Ciesze sie ze wemnie wiezysz mam nadzieje ze wiezysz rownie glboko w siebie.
Martwie sie troche o twuj wyjast bo najgorsze jest tak jak pisales bycie samemu.


Mam prozbe nielybie strasznie Krzychu.
 
 
dexter27
Początek drogi....

Wysłany: 27-04-2010   gularz doskonale Cię rozumię [Cytuj]

Witaj gularz007 na forum, nie mogłem się powstrzymać by coś napisać , sorry krzyssiek, że w twoim temacie. Otóż mam to samo co ty gularz, moja droga przez palenie była dużo bardziej wyboista, w abstynencji jestem już 7 miesięcy. Wszystko wraca do normy, chociaż byłem w opłakanym stanie. I właśnie jestem w momencie gdzie brakuje tej kropki nad "i", tego jednego kroku by przejść na stronę "żywych". Też czasami uciekam w sen, śpię po 15 godzin, co prawda coraz rzadziej ale wiem, że każda stracona godzina dla mnie to jak cały dzień dla ludzi trzeźwych, bo ja spałem 11 lat. Nie wiem z czego to się bierze, tak jak ty dwa lata temu, również miałem spora przerwę, tylko wtedy zrobiłem ten ostatni krok. Zacząłem żyć naprawdę, książki, sport, wiedziałem co mam zrobić, po co wstaję z łóżka i po co kładę się spać. I wtedy zapaliłem raz, i jak ten samochód powoli się rozpędzałem i znowu dno. Poczułem się zbyt pewny siebie. Teraz nie wiem, chyba boję się zrobić tego ostatniego kroku, wiem, że nie ma jednego razu, a ja nie chcę już nigdy zapalić, ale boję się, że nałóg wygra. Masz rację, wszystkie te rzeczy które wymieniłeś to esencja życia, trzeźwego życia. Jednak nie traktowałbym ich jako nałogu, to musi być część Ciebie, twojego ja, natomiast nałóg jest jak rak, coś nad czym w pewnym momencie tracisz kontrole. Tak na koniec, te nasze stany to chyba depresja, ale wiem, że minie czuję to i wygram tym razem na dobre. Bo niestety, może to brutalne, ale stwierdzenie "dopóki walczysz jesteś zwycięzcą" sprawdza się do pewnego momentu, każda wojna kiedyś się kończy. A to jest walka z naszą psychiką, która jest potężną bronią i której do końca nie kontrolujemy i kiedyś może się poddać. Ja czuję, że dla mnie to ostatni raz, jeżeli przegram spadnę na samo dno i utonę, to będzie koniec, nie będę miał sił na kolejną walkę. Trzymajcie się.
 
 
krzyssssiek

Wysłany: 27-04-2010   gularz007 [Cytuj]

Zrozumialem wszystko schemat ten sam jak u mnie.
Terz tak mialem to standert cpacia caly czas sie spi.
Dokladnie nazywa sie to Amotywacjia.

wiesz co masz tak samo jak ja wiesz wszystko jak zrobic by bylo lepiej ale jakims trafem tego nie robisz. Rozumiem to wszystko dokladnie mam tak samo.
Zakarzdym razem gdy juz wychodzilem na prostom i podnosilem glowe jaranie znowu sprowadzalo mnie do parteru
i tak bylo zawsze.
Trzeba nadluckiej sily by to zmienic. Ale jest to osiagalne dla kazdego.
Narkotykow nie bierzesz poto bo lubisz.
Biezesz poto by zakleic nimi jakoms pustke.

Wydaje sie ze chodzi o sumienie trawka pomaga powiedziec ,,pierdole nie robie'' bo wstalem lewom nogom.

By przestac brac trzeba sie gruntownie zmienic a nie tylko wybodowac mur przed i zostawic to za murem.
Mury czesto pekajom i wydaje sie ze jest ok a tu nagle jeb.
wyglade to tak mozesz postawic pieknom wille na lace i niewazne jak nie bedzie piekna to huj ja trafi bo nie miala fundametow.

I tak jest z nami dokladnie bylo fajnie zaczelo sie wszystko ukladac swiat zaczol byc kolorowy a tu nagle przyszedl wiaterek i trach.

Zacznij indywiualnom terapje jeszcze raz.
Kazdy popelnia bledy niejest z tobom zle bo je dostrzegasz.
Tobie trawa przynajmniej nie zabrala wykrztalcenia ja bede powtazal 3 raz drugi rok a powinienem wlasnie sie bronic magisterke.

Skonczylem ale przyszlo mi jeszcze jedna zecz do glowy.
Nie dedykuje tego do ciebie to stwierdzenie jest omnie.
Jestem pierdolonym klamca i dopuki tego nie zmienie to nic z tego nie bedzie.
Tak bardzo klame ze masakra nawet sam siebie.
Pracuje na tym by to zmienic.
Jestem przekonany ze to tez powut od cpania.
 
 
felka

Wysłany: 28-04-2010    [Cytuj]

Krzysiek, mimo, że nie udało Ci się w tym roku zaliczyć semestru zawsze możesz to zrobić jak trochę ochłoniesz i wrócisz do rzeczywistości. Ja sama przerwałam studia bo przez 2,5 roku nie potrafiłam napisać pracy licencjackiej. Ogólnie miałam okropne problemy z zapamiętywaniem przeczytanych informacji i nic mnie na tyle nie interesowało żeby mogło mnie wciągnąć i taki stan utrzymywał się jeszcze ok.4 lata po zaprzestaniu palenia. Po tych pięciu latach miałam drugi epizod z paleniem trwający ok. pół roku na ostatnim roku studiów i potem znowu próbowałam wrócić do rzeczywistości, powtarzałam rok ale i tak nie udało mi się skończyć studiów i napisać pracy z powodu ogólnej niezdolności do skupienia się na dłużej nad czymś wymagającym myślenia.
Teraz minęły jakieś 3 lata, w międzyczasie zapaliłam nie więcej niż 10 razy i to w ilościach homeopatycznych, po prostu trochę na złość, żeby sobie zaszkodzić bo żyję z uzależnionym partnerem, ale stwierdziłam definitywnie, że to nie dla mnie i nie chcę więcej, bo objawy psychiczne po zapaleniu i ten stan jest okropny. Poza tym widzę na co dzień swojego faceta, który robi z siebie warzywo i nie chcę tak żyć. Od ostatniego jednorazowego zapalenia minął w sumie rok.(Chociaż raz jakieś 4 miesiące temu miałam flaschbacki i kupiłam sobie herbatę z konopii bez THC i napaliłam się tego, że tylko bolały mnie płuca - jeszcze po takim czasie ujawniają się paskudne mechanizmy). Stwierdziłam, że to zupełnie bez sensu, próby ukarania siebie samej za nałóg mojego partnera na który i tak nie mam wpływu. Czyli właściwie prawie 3 lata prawie na trzeźwo, chociaż wiem że tak naprawdę nawet ten epizod z konopiami bez THC też się liczy jako palenie i to tylko próba racjonalizacji(chodzi o to że mózg sobie wytwarza taki stan jak po paleniu, alkoholikowi wystarczy cukierek z wiśnią w spirytusie). Ale w sumie bilansując na 3 lata ok 6 razy jednorazowe zapalenie za każdym razem stwierdzając że tego nie chce i jest mi okropnie i rok rzeczywiście bez THC.
Dopiero teraz dojrzewam powoli do tego żeby napisać tę pracę i wrócić na studia.
Więc chodzi mi o to, że tak samo w Twoim przypadku będzie prawdopodobnie wiele sytuacji, w których będzie Cię ciągnęło do zapalenia. Albo będziesz szukał argumentów dlaczego to zrobić - tu próba ukarania się za niezdanie semestru, być może poczucie winy, chęć wydawania się sobie bardziej w porządku, nie wiem, nie mogę mówić o Twoich uczuciach, mogę jedynie pisać o tym co było u mnie. Czasami reakcja na to, że jakieś sprawy pobiegły nie po Twojej myśli, albo nagroda nie była natychmiastowa.
(Bo jak przecież podjąłem, podjęłam ten wysiłek, żeby nie palić i jest mi ciężko więc powinno się w nagrodę zdarzyć to co chcę, to mnie lepiej zmotywuje). Ale niestety zbieramy skutki swoich wcześniejszych działań. Mój znajomy,były alkoholik mówi ile lat piłeś tyle będziesz trzeźwiał. Myślę, że z paleniem jest podobnie, chociaż w tym wypadku obraz mojego partnera życiowego się czarno rysuje bo pali od 25 lat dzień w dzień non stop, być może z kilkoma kilkumiesięcznymi przerwami a obecnie ma 50 lat i przez ostatnie 3 lata było może kilka dni kiedy nie zapalił, a tak normalnie od obudzenia się do położenia się spać i jest emocjonalnym wrakiem chociaż twierdzi, że nie ma problemu...Fajnie, że zauważyłeś, że masz problem i chcesz coś z nim zrobić, nawet jeśli w tym momencie nie zaliczyłeś semestru i będziesz zmuszony zająć się czymś innym na jakiś czas(ja tymczasowo sprzątam u starych babć na zachodzie) i odzyskać równowagę emocjonalną i umysłową , to nigdy nie jest za późno, żeby wrócić na studia i je dokończyć. I czasami cierpliwości.......Ci życzę, narobiliśmy sobie sami w głowie kuku, więc trochę musi minąć czasu zanim to się wszystko odkręci i wróci do normalności.....
 
 
gularz007

Wysłany: 28-04-2010   dale i dale i dalej i... [Cytuj]

dexter27,Krzysssiek, Felka, dzieki za odpowiedzi, ostatecznie dobrze jest przeczytac słowa kogoś kto przezywa podobne stany, znowu troche napisałem, postaram sie skracac mysli w kolejnych postach, mam dwie mysli

1) duzo macie osob wokół siebie ktore palą zioło?
Ja myslalem ze jest ich sporo, ale jak teraz o tym mysle...
to jest troche takich ktore lubią jak mają okazje i te okazje sa np 2 razy w miesiacu, albo powiedzmy raz w tygodniu...
i wydawałoby mi sie ze paląc 4 buszki 2 razy w miesiacu to jest jak powiedziała Felka -dawka homeopatyczna - powiedzmy rekreacyjna, co o tym myslicie?

może mam błędne przekonanie, bo ciagnie mnie troche do zioła, ale czy gdyby tak faktyczie palic to mozna wychodzic na tym jak z piwkiem co jakis czas wg was?

W sumie sam juz nie wiem...znowu o tym mysle zamiast sie zając nauką, albo wyjsc i pobiegac (ale wiecie co, jak tylko skoncze to pisac rozgrzewam sie i robie conajmniej 40 minutową sesje z hantelkami i brzuszkami!!! bo tak!)

ciekaw jestem waszego zdania...

fajnie jakby w tym temacie wypowiadało sie jak najwiecej osob, moznaby bylo statystycznie policzyc jak ludzie sobie z tym radzą (bo niemal jestem pewien ze sporo ludzi sobie dorbze radzi z paleniem, tylk ociekaw jestem co robia i co to znaczy "radza sobie"),a to moje nastepne pytanie rozważanie

2) chcialbym to rozpatrzec od drugiej strony
Powrotu do 'normalnego' zycia, zabrania sie za siebie, i poznac wiecej osob ktorym sie udało.
No bo wiecie, ostatecznie chodzi o emocje, kurwa, czemu mamy zle sie czuc, i o co chodzi w tym zespole amotywacyjnym?
w koncu codziennie jemy cos, ja moze nie duzo ostatnio, ale jem, wiec motywacje do tego, czy do pojscia do lazienki mam, tez czasem sie usmiechne do kogos, narazie jest smutniej ,ale jak juz sie z kims spotkam i cos ciekawego opowie, to sie zaciekawie....wiec nie wiem, czy za bardzo uogolniam i szukam "dziury w calym"....

I patrze na to przez ten pryzmat ciagle ,ze "juz chyba wole zostac w swiecie snu, umrzec, po co mi to"...a tak naprawde leze w łóżku i zamulam...bo kurwa nie biore dupy w troki zeby wyjsc na powietrze, usmiechnąc sie, przeczytac cos motywującego, przekroczy mur typu "nie uda mi sie..." i to zrobic, cokolwiek sie stanie dalej...
Nie wiem no, nie wiem czemu tak emocje działają ze przygnębiają i mam wrażenie jakbym tarł twarzą o podłoge i to brudną , cała w błocie...
Kiedy moge wstac , no kurwa!
Skoro kiedy juz ktos mnie wybudzi ze snu, ktos zadzwoni i odbiore,albo pozno saie robi i wstaje...to czemu nie moge wstac wczesniej rano? ...
Wmowilem sobie, ze staje sie rosliną, że teraz juz tylko reaguje jak ktos mnie "weźmie za reke" i poprowadzi, jak ktoś mnie obudzi, ktoś mnie zmusi, itd...
Dzisiaj jak spałem to prbowałem zoabczyc co najgorszego sie dzieje kiedy tak smęce nad sobą i nadal na siłe próbuje sobie wmowic ze nie dam rady wstac z łóżka, ze los tak chciał itd...

zobaczyłem siebie starego, z brodą brudą, zasranego (bo przeciez juz wogole nie mam siły wstac), ludzie sie mną opiekują i pytaja na wzajem " czemu on tak skończył..." a ja nie umiałem odpowiedziec...
miałbym zwalic na to ze paliłem zioło?
wiec jedyna odpowiedz
"po prostu sie poddałem...hmm,nie chcialem juz nawet probowac...przestałem wierzyc...nie wiadomo dlaczego...bo dwa razy mi nie wyszlo? bo dwa rzy zwątpiłem?
A co gdybym zwątpił jak byłem mały i nie potrafiłem jeszcze chodzic...jakbym zwątpił że po kolejnym wywaleniu sie juz nie dam rady wstac...to co dzisiaj bym jeździł na wózku?...

I widziałem siebie jako takiego dziada (chcoiaz powiedzmy 30 lat), narzekającego, wciaz narzekającego...
A czwemu by nie dac jeszcze jednej szansy, czemu wogole nie daje szansy, no lezac nie daje szansy, myslac o tym co nie wyjdzie, tez nie daje szansy, a przeciez tyle jest ksiazek motywacyjnych, sporo ludziw internecie, ludzi ktorzy to przeszli, przeszli cos innego i zdobyli cos...
Chyba za mało cierpliwosci mam,
Poki co motywacja troszke mi skoczyla do gory ale wewnatrz jakis płaczliwy głosik boi co bedzie dalej.
Za szybko sie poddaje....

a przeciez nie chce umrzec jako stary przygnebiony dziadek 30 letni,
chce poznac to zycie w wzdłuz i wszerz, naprawde chce, i czuc ze MOGE czuc ze MAM MOC, i miec takie przekonanie prawdziwie wbite do glowy ze jak tym razem nie wyszlo to znaczy ze nastepnym razem bedzie jeszcze lepiej ,ze tak czy siak ide do przodu, nawet jak nie widze chwilowo rezultatów...
Bo gdzieś słyszałem że są drzewa ,które wydaje sie że słabo rosną, podlewa sie je pół roku, rok...i prawie nic...potem kolejne pół roku, rok...potem kolejny rok....i po 4 latach podlewania, pielegnowania Nagle w ciagu dwóch tygodni wyrastają piękne i wysokie....w ciagu dwóch tygodni niemal w błysku oka stają sie dojrzałe i podobno bardzo duze...
Słyszałem ,ze jak ludzie trenuja na siłowni to tez czesto widzą zastój mięśni...i cwiczą, cwiczą i nic...Wtedy czasem wystarczy zmienic delikatnie cwiczenie, bo miesien sie przyzwyczaja....i znowu zaczyna zapierniczac jak zdrowy rozwijajacy sie orgaznim,...
male zmiany i ciagle probowanie...

Myslicie ze to drzewo wyrosloby gdyby ktos przestal je podlewac przez te 3 lata? Ja mysle ze nie, tylko trzeba wierzyc ze urosnie i szukac, czy na pewno dobrze sie robi to co sie robi.
Ja troche zaczałem łapac wiare, bo wszedłem na tą strone.
 
 
krzyssssiek

Wysłany: 28-04-2010   Felka [Cytuj]

Fakt jak nie zaliczylem semestru to odrazu poszedlem sie spalic. Ale efekt byl straszny tylko zal mialem jak to zrobilem.

Czas potrzebny jest zdecydowa nie krutszy niz drugie tyle ale i tak jest go sporo potrzeba.
Nie poto by byc normalnym a po to by odrobic straty choc niekturych poprostu sie nieda.

Ze studjow nie zrezygnuje ale przestane robic to dziennie i myslae ze bedzie dobrze.

Felka pozatym drugi powod dla kturego zapalilem by taki ze przebywalem z osobami palacymi trawke przymnie. W efekcie hoc bylem caly czas silny przyszla jedna chfila slabosci i trach.
By sie uwolnic trzeba zerwac wszelkie kontakty z osobami uzaleznionymi bo wczesniej czy puzniej sie zapala. Wiem ze jest to trude ale tu chodzi o wlasne zycie. Ta walka jest o najceniejszom rzecz o rzycie i odpuszczenie waliki oznacza smierc.

Felka pozdrawiam cie cieplo i rzycze powodzenia.
 
 
krzyssssiek

Wysłany: 28-04-2010   for dexter [Cytuj]

Calkiem niedawno bo w zeszle wakacje tez bylem dlugo trzezwy i wtedy zastanawialem sie jak ja moglem tak zyc. by tego wszystkiego nie kochac i nie zyc peniom zycia bylem krulem zycia wszystko dochodzilo domnie w sekunde ciagle skupiony i wogule jakis inny gosc. A tu nie minelo duzo czasu i poszedlem jak kamien na samiutkie dno

Rozumiem twoje stwiedzenie ze boisz sie postawic kropki nad i mam podobnie.
Ale nie mozna tak zyc bo zyjemy wciasz jak cpuny tylko bez brania. Trzeba to kiedys zmienic ja wyznaczylem termin na maj choc juz teraz powoli sie rozgrzewam (chyba sie boje i tak zciemniam) ale musze sprubowac podniesc wkoncu glowe i nie upasc.

A nie musisz przepraszac za to ze piszesz na moim temacie pisz ile chcesz sprawia mi to przyjemnosc jak ktos tu pisze. Wogule to takie pisanie mi bardzo pomaga wiec rozumiem takze ciebie to jakby czesc terapji.

Pozdrawiam i trzymaj sie mocno
bo nie warto sie puszczac.
 
 
gularz007

Wysłany: 29-04-2010   nastawienie [Cytuj]

wlasnie to jest to nastawienie, ja na ostatniej imprezie suzkałem tylko oznak ,czy ktos tu palił, czy ktos bedzie palił...wydaje mi sie, ze to nie jest podswiadome, a w pełni świadoma próba odnalezienia tego do czego sie przyzwyczailismy...
jak znalazłem bibułki to aż mi sie morda ucieszyła...
chcoiaz pamietam jak wczesniej z kumplem gadałem o tym żeby nie palic raczej...e, moze...no że pomyslimy, ale ze lepiej by nie...
i to jest własnie nastawienie błedene...nie ma moze, i zobaczymy, zastanowie sie...to wszystko bzdura!
Powinienem zobaczyc te bibułki i powiedziec sobie - rozumiem ,ze ktos u palił ale ja rzucam i wlasnie tej postawy bronie...

na szczescie nie było tam palenia, ale za to złoiłem siwe wtedy jak dzik:P co w tym przypadku wydaje m isie lepsze, aby nie przejś ze skrajnosci w skrajnosc

ja mam dziewcyzne ktora pali i nie widzi w tym problemu i ostatnio obawiałem sie przez to z nia spotkac, aby nie zapalic...ale przemogłem sie i powiedziałem jej ze poki co jestem za słaby aby sobie odmówic, wiec aby mnie nie czestowała i nie mowila ze ma najlepiej...albo gdy ziolo sie pojawi to po prostu aby mi odmówiła, poniewaz dałem jej na to zezwolenie...
powiedzialem "nawet jezeli sie obraze to nie dawaj mi, daj mi dzien i bede Ci duzo wdzieczniejszy niz gdybys mi dala wtedy to ziolko"

silna wola Panowie i Panie powstaje z małych sytuacji....najpierw trzeba umiec odmowic czegos małego aby odmawiac czegos duzego i kuszacego.
moze macie jakis pomysl na trening,. bo to mogloby pomoc.

Moze najpierw odmowic kupienia tyle co zwykle browarkow, kupic jeden-dw amniej, albo odmowic jednej kolejki kieliszka, zobaczyc ze sie da...

pamietam ze czesto mialem wyrzuty sumienia, ze "eee, glupi tak, ze oni prosza i gadają" a kiedys sam swiadomie nie zapalilem bo robilem przerwe i czulem sie sweitnie, smialem sie ze znajomymi ktorzy gadali glupoty, plus czulem frajde ze nie palilem.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna