Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
On, marihuana i ja.
Autor Wiadomość
gomora

Wysłany: 27-03-2010    [Cytuj]

dopóki palacz nie uświadomi sobie sam, że to jest złe to osoby trzecie nic nie zdziałają. niedawno skończyłam związek z długoletnim jaraczem, cholernie boli ale z każdym dniem utwierdzam się, że to była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć.
historia jakich mnóstwo tutaj, obietnice, kłamstwa, on nie robi nic złego, przecież nikogo nie morduje, to tylko relaks itd. - teksty, które słyszałam codziennie. a każda próba 'uświadomienia' o zgubności nałogu kończyła się awanturą, bo "jestem nienormalna bo przecież wszyscy palą"! po długiej walce moja psychika nie wytrzymała i postawiłam na swoje szczęście. on wybrał życie z trawa w spokoju, bez mojego 'ględzenia' na ten temat. może kiedyś zmądrzeje...
życzę Wam, aby walka Waszych bliskich osób z nałogiem zakończyła się sukcesem, bo chcieć to znaczy móc! i tego się trzymajmy :)
 
 
Sarnaa3
walcz a wygrasz:-)

Wysłany: 02-04-2010    [Cytuj]

witam.czytając wszystkie wasze wypowiedzi dochodzę do jednego wniosku-po co walczyć z problemem uzależnienia lepiej go odsunąć na bok i niech inni się z nim męczą.Bo będą inni np.matka lub kolejna dziewczyna która zakocha się na zabój.Ja jestem ze swoim mężem od 4 lat ,na początku nie wiedziałam że pali i że brał dodatkowo amfę,byłam przez całe swoje życie z daleka od tego.Teraz czasami myślę że świat mój za chwilę się zawali i nie mam po co walczyć o niego.Jednak po chwili wachania wiem ,że kocham tego człowieka i że chcę o niego walczyć.Wtedy MODLĘ SIE i proszę Matkę o siłę i o pomoc.Jesteśmy w tej chwili na etapie spotkania sie z terapeutą.Wiem że to jest ciężko wytrzymać ale pomyślcie sobie że przecież ma on w sobie coś dobrego jeśli go pokochaliście.NIE PODDAWAJCIE SIĘ I WALCZCIE I MÓDLCIE SIĘ O POMOC I O SIŁĘ OD NAJŚWIĘTSZEJ PANIENKI.POZDRAWIAM i życze WESOŁYCH ŚWIĄT
 
 
gomora

Wysłany: 02-04-2010    [Cytuj]

nie odsunęłam problemu - sam to zrobił. siłą nikogo do niczego się nie zmusi. a jak dla mnie to walka z wiatrakami, ja za niego nie wygram walki z nałogiem, mimo, że bym bardzo chciała. a jeśli się zaczyna niszczyć siebie dla kogoś, kto ma to w... głębokim poważaniu to chyba czas przestać. i może takie stanowcze postawienie sprawy dotrze do niego, że przez palenie zbyt dużo traci. jak zdecyduje się na walkę - pomogę.
 
 
Violeta

Wysłany: 02-04-2010    [Cytuj]

Sarnaa3 - to nie takie proste jak piszesz, nie każdy chce się leczyć. Gomora ma rację, pomożemy jeśli ten ktoś zechce się leczyć, wtedy damy wsparcie. Jeśli to nie, to nie.
 
 
Sarnaa3
walcz a wygrasz:-)

Wysłany: 09-04-2010    [Cytuj]

Macie rację ,jeśli ktoś nie chce się leczyć to nie bedzie.Jakiś czas temu byłam na spotkaniu grupy współuzależnionych kobiety płakały ,krzyczały i cierpiały opowiadając o swoich problemach,błagały o pomoc o dobre slowo,ale żadna nie powiedziała że rezygnuje.nie pomyślcie sobie że jest mi łatwo -jest tragicznie,jest dno ,jednak coś w środku mi mówi że to ma sens,że powinnam wierzyć ,że będzie dobrze może nie idealnie ale dobrze.Myślę że jeśli jest chociaż mała iskierka nadziei to trzeba za nią iść i tyle.
Mam nadzieję że ktoś podziela moje zdanie bo inaczej poczuję się jak dziwoląg
 
 
gomora

Wysłany: 10-04-2010    [Cytuj]

jeśli masz iskierkę nadziei to idź za nią, walcz - obyś wygrała :) nie czuj się dziwoląg, bo podziwiam Cię za to jaka jesteś silna i zdeterminowana do walki, mam nadzieję, że zarazisz męża tą determinacją. powodzenia!
 
 
Sarnaa3
walcz a wygrasz:-)

Wysłany: 13-04-2010    [Cytuj]

Masz rację -jestem zdeterminowana do walki o niego,o rodzinę którą tworzymy i wogóle o szczęście.W obliczu tragedii jaka wstrząsnęła naszym krajem nasze problemy są bardzo małe ale sa.Jestem pograżona w bólu po stracie tylu wspaniałych osób ,jednak też jestem w tej chwili w swoim bólu,bólu bezsilności i dawno nie odzywającego się uczucia odrętwienia i strachu izłości i wogóle wszystkich negatywnych uczuć .Zaczynam się bać ,że sobie nie poradze.po rozmowie z terapeuta doszłam do wniosku,że takie siły mogę w sobie nie znależć pomimo szczerych chęci .Szukam pomocy wszędzie no i zobaczymy co dalej.Postawiłam mu warunki i konsekwentnie sie ich trzymam,serce peka i wogóle.On walczy ze sobą,ze mna i z tym żeby być.mMY 4 DZIECI ale tylko jedno wspólne.Nasz kawaler skończył roczek i widzę że gdy przytuli sie do meża to chociażby był najbardziej zły na cały świat mięknie.Przyznam sie że to on jest moją siłą i moją moca w tej walce.Kocham całą moją rodzine i starsze dzieci też mówią mężowi ,że go kochają i że ciesza się ,że jest z nami mimo cięszych jego dni.MOJA SIŁA TO RODZINA A RODZINA JEST MOIM ŻYCIEM,a chce żyć .Trzymajcie za mnie kciuki i MÓDLCIE SIE za nas tak jak i ja MODLĘ SIĘ za wszystkich którzy walcza z tym samym problemem co ja.
 
 
Sarnaa3
walcz a wygrasz:-)

Wysłany: 11-05-2010    [Cytuj]

dawno nie pisałam ale było troche problemów i nie miałam do tego głowy.Pisałam wcześniej o scheci do walki i takich tam,musze się przyznac ,że miałam niedawno moment zwątpienia.Chwilę w której myślałam że już czas sie poddac i wogóle a było to po spotkaniu z terapeuta.Szok totalny-usłyszałam wywal go z domu i nie wazne jakie to pociągnie za soba konsekwencje.Miałam takzrobić i już spakowałam jego rzeczy ,ale po chwili usiadłam i pomyślałam co ja robię,przeciez nie po to użerałam się z nim ,żeby teraz to ot tak zakonczyc.Zaczęłam go olewac w każdych sprawach,mąż w tym czasie podjął prace i nie ma czasu na głupoty.zostawił kolegów i tryma sie regół poczół,ze obojętność rodziny i to że nie ma już wszystkiego podane pod nosek to BOLI i jest troche niewygodne.Nie nastawiam sie na to że wszystkie kłopoty juz minęły ,ale żyję z nadzieją że to właśnie jest początek tego lepszego życia.Dziewczyny cierpliwość popłaca,a jak ja tracę to idę do sklepu po nową bluzkę i jest super.Myślę też że trzeba postraszyc naszych chłopców od czasu do czasu policja i tym że podacie nr tel. wszystkich kolegów którzy palą,pomimo tego jacy z nich chojracy do nas to ogólnie sa cholernymi tchórzami.JA TAK ZROBIŁAM i myslę że trochę to poskutkowalo. POWODZENIA-odezwe się jak coś się wydży nowego.Życze wszystkim powodzenia
 
 
Amy

Wysłany: 11-05-2010    [Cytuj]

Magdo

Póki jeszcze mozesz przemyśl to małżeństwo, a najlepiej się w niego nie pakuj, będziesz pisać za kilka lat tak jak wszytskie te dziewczyny. Ztego co piszesz to on jakoś nie ma zamiaru skonczyć. Poza tym normalny facet po małżeństwie się rozleniwia i jeśli nie wypracujesz pewnych rzeczy wczesniej to po małzenstwie tym bardzie, a co dopiero osoba z takim nałogiem! Może właśnie Twoja zmiana decyzji o małżeństwie da mu do myślenia.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna