Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Mój mąz jest uzależniony od matihuany, nie szanuje mnie!
Autor Wiadomość
najeczka

Wysłany: 29-03-2010   Mój mąz jest uzależniony od matihuany, nie szanuje mnie! [Cytuj]

Witajcie mam 23 lata i jestem mezatka od 3 lat. Mam dwójke wspaniałych dzieci 2i3 latka, kocham je całym sercem. Mam problem z mężem który jest uzależniony od trawki, gdy go poznałam wiedziałam ze pali i to był mój błąd. Zakochałam sie bez opamietania. Dwa lata pozniej zaszlam w nieplanowana ciaze, wzielismy slub koscielny. Palił cały czas, codziennie, bez opamietania, nawet na porodówke jechał zemna pod wpływem marihuany. Postanowiłam wziasc sprawe w swoje rece, zaczełam z nim duzo rozmawiac i tłumaczyc mu ze ma swoja rodzinne i czas dorosnac. Ale rozmowy poszły na nic, pare dni był spokojny. Poczym znowu zaczoł palic i pic piwo, na zmiane, starałam sie mu tłumaczyc i rozmawiac spokojnie jak najwiecej. Wszystko to sie nasilało i dochodziło do kłutni a nawet rekoczynu, udeżył mnie nie raz. A o wizwiskach juz nie wspomne bo na sama mysl chce mi sie plakac. Juz nie daje rady, nie pomaga mi w domu i przy dzieciach, po powrocie z pracy je obiad i schodzi do garazu, to własnie tam robi co mu sie podoba. Wraca do domu kiedy dzieciu juz spia, zawsze na czyms czyli pijany albo nacpany. Ja nie mam czasu by go tam co chwile kontrolowac, bo jednak dzieci wymagaja opieki. Dla niego jest chyba najwazniejsze auto, bo cały czas przy nim siedzi, zachowuje sie jak 16 letni chlopak. Miedzy nami jest coraz gozej stale sie klucimy i wyzywamy, mowi mi ze nic nie potrafie i do zadnej pracy sie nie nadaje. A nie zauwaza tego ze ma wyprane posprzatane wyprasowane ugotowane dzieci czyste i nakarmione, twierdzi ze nic nie robie. Mieszkamy sami w domu moich rodziców, grozilam mu ze jesli bedzie tak dalej to go spakuje i wywale, na co mi odpowiedzial ze szybciej on mnie wywali niz ja jego. Prosze dajcie mi jakie kolwiek rady, bo jestem na skraju zalamania. Co mam robic w takiej sytuacji, bo on twierdzi ze problemu nie ma i ze nie bedzie sie leczyc. prosze piszcie cokolwiek, pozdrawiam
 
 
miodzio

Wysłany: 30-03-2010   co robić... [Cytuj]

Wg mnie najlepiej bedzie jak sie skontaktujesz z pobliska poradnia uzaleznien. Dowiesz sie jak postepowac z uzaleznionym, czego unikac itd. To wbrew pozorom czesto skuteczna kolejnosc, ze to Ty sama odwiedzisz poradnie. Wyglada to wszystko mocno nieciekawie, a Ty sama najwyrazniej gonisz resztka sil. Nie zostawaj z tym sama, szukaj pomocy! Zrobilas pierwszy krok w dobra strone szukajac pomocy na forum. Na pewno mozesz liczyc tu na wsparcie - ale warto na tym nie poprzestawac i zrobic kolejny krok, jakim bedzie rozmowa z terapeuta w poradni. Podaj miejscowosc (tu lub na jmaciuk@o2.pl) to podpowiem Ci namiar na poradnie w Twojej okolicy.
 
 
fiku

Wysłany: 02-04-2010    [Cytuj]

Moj maz tez pali nalogowo.Mysli tylko o jednym.Mam tez dwoje dzieci jest mi ciezko a szczegolnie ze mieszkamy za granica nie mam tu rodziny.Moge tylko napisac ze cie rozumiem a co zrobic to nie wiem bo sama nie wiem co powinnam zrobic ze swoim zyciem.
 
 
Amy

Wysłany: 05-04-2010    [Cytuj]

Wiele osób pisze o takich problemach, że jest już rodzina. Ja na szczęście jestem na etapie posiadania chłopaka z tym problemem, a nie męża i tez jest trudno. Jednak on wyraża bynajmniej chęć zmiany. Mam pytanie do Was wszystkich, mężatki. Wiedziałyście przed ślubem, że Wasz mąz miał z tym problem czy dowiedziałyście się po ślubie? Czy to jest tak że podjął terapię i po jakimś czasie znów do tego wrócił a pojawiły sie już dzieci. Nie wiem co Wam doradzić, bo dla mnie już jest to trudne a co dopiero dla osób, które mają dzieci. Ale mam nadzieję, że Wam sie ułoży:)
 
 
suzi84

Wysłany: 06-04-2010    [Cytuj]

Amy a w jaki on sposób wyraża chęc poprawy?

A prawda jest taka że to jest choroba. Nałóg. I w każdej chwili może to wrócic. Przykre ale prawdziwe
 
 
Amy

Wysłany: 07-04-2010    [Cytuj]

Jest skłonny pójść na tetrapię z tym że ze mną, w sensie samemu cięzko się mu zabrać

za to i tak naprawdę też nie wiem czy to rzeczywiste CHCĘ czy chęć posiadania mnie

znów. Pisałam o chłopaku, jednak nie jesteśmy razem. Byliśmy kiedyś, zerwałam z

nim, później on się zaczął odzywać, ja powiedziałam, że nie będę z osobą uzaleznioną.

Później probował się zmieniać, al emu nie za bardzo wyszło no i teraz postawiłam

warunki na które niby jest w stanie przyustać, ale mam dużo wątpliwości co do tego

czy to świadoma decyzja, czy tylko impuls. I myślę sobie że chyba pójde z nim do tej

poradni, chociażby ze względu dla siebie. Bo nie warto siebie niszczyć kosztem kogoś,

i stać się uzależnionym od niegI uważam też że skutkuje nie rozczulanie się nad nim.

Kiedyś bardzo przezywalam, jak np. dzwonił i coś mu zaczęlo nie pasować ja starałam

się udobruchać, go itd. , w ogóle lazłam mu do dupy, a teraz jak np. leci tekst pt. ja się

zaraz rozłączę, to mówię ok. To cześć. I wcale się nie rozłącza. Sam zaczyna się

tłumaczyć. Czy jak zaczyna się bulwersować i nawijac przez tel. i nie słuch azupełnie co

ja do niego mówię tylko śpiewka ta co zawsze, to mówię: Nie będę w ten sposób z Tobą

rozmawiać i się rozłaczam, albo po prostu się rozłaczam. I jak dzwonię znów już ma

inny głos. Albo nie dzwonię i za kilka godzin sam pisze,żebym się nie gniewała i że

przeprasza. Więc stawianie wymagań i pokazywanie że ja nie muszę z Tobą być, robię

to bo Chcę i pomyśl co masz do stracenia myślę, że skutkuje o ile tej osobie choć trochę zależy. Nie wiem co jeszcze mogę doradzić, tyle z mojej autopsji. Pozdrawiam i trzymajcie się kobitki! :)
 
 
ania777

Wysłany: 08-04-2010    [Cytuj]

AMY,ja wiedziałam przed ślubem,że on pali,ale nie zdawałam sobie sprawy z faktu,że jest uzależniony,nie miałam z tym nigdy do czynienia,nie miałam wśród bliższych znajomych osób palących marihuanę,wiedziałam,że coś takiego istnieje,ale to było mi obce.Rozmawialiśmy o założeniu rodziny,o dziecku,on mówił,że jak już zaczniemy żyć na poważnie w sensie właśnie,że będziemy małżeństwem,że będziemy mieć dziecko to trawa pójdzie w odstawkę,że póki było życie na luzie to mógł sobie na to pozwolić.Ja nie miałam powodów,aby mu nie wierzyć,nawet mi do głowy nie wpadło,że może być inaczej niż mówił.Dopiero jak zaszłam w ciążę,a on dalej palił zapaliła mi się lampka-oj,coś nie tak...obiecał,że jak się dzidzia urodzi to już definitywnie koniec,bo życie się zmieni itd...dla mnie się zmieniło już jak się dowiedziałam o ciąży..dla niego jeszcze nie..po porodzie również nic się dla niego nie zmieniło,palił codziennie jak zawsze.Wtedy już wiedziałam,że to jest problem.No i było jak u wszystkich tu piszących,kłótnie,rozmowy,obiecanki cacanki i wszystko to co każda z nas doświadczyła.Ja na dzień dzisiejszy jestem również kłębkiem nerwów,mąż pali i teraz oświadcza najczęściej,że to się już nigdy nie zmieni,że zawsze będzie palił.Nie jest dobrze między nami.Ale wciąż słyszę,że to moja wina,bo gdybym zaakceptowała jego nałóg to byłoby ok.Najgorsze,że mój mąż ma już 33 lata,a ja się zastanawiam jak on sobie wyobraża palić to g...przez całe życie?? Będzie miał 40stkę,50tkę i dalej będzie pociągał z lufki? przerażające
 
 
fiku

Wysłany: 09-04-2010    [Cytuj]

ania777
Wiez czytajac co napisalas pomyslalam sobie ,ze moge z kims popisac na ten temat:marihuana!Z tego powodu moje zycie traci sens.Mam 2 corki i tylko dla nich staram sie nie zalamac.Ja juz bylam w separacji z moim mezem ale zrobilam cos glupiego zaufalam ze sie zmienil zaszlam w ciaze i...Nadal jest jak bylo a nawet gorzej Teraz jest 2 dzieci (5 lat i 10 miesiecy)A on ma wrzystko daleko w d...Na dodatek mieszkam za granica nawet nie ma z kim pogadac(szczeze)Chcialabym nawiazac kontakty z osobami ktozy maja podobne problemy Pozdrawiam
 
 
ania777

Wysłany: 20-04-2010   FIKU [Cytuj]

Fiku - jak chcesz pogadać to podaję Ci mojego maila: aniakowalska777@wp.pl
napisz co u Ciebie,pozdrawiam
 
 
suzi84

Wysłany: 02-05-2010    [Cytuj]

Strasznie mi Was dziewczyny żal.
Ja swoje przeszłam i nie wiem jak to zrobiłam ale zebralam w sobie tyle odwagi, żeby kopnąs go w cztery litery.
Dużo pomogły mi moje przyjaciółki i terapia.
Momentami jest mi cięzko bez niego. Często doskwiera tęsknota. Ale wierzę, ze to się skończy. Na chwilę obecną zaczynam odżywac. Wychodzę ze znajomymi, staram się zajmować w końcu sobą.
Życzę Wam wytrwałości. Zacznijcie myśleć o sobie. Życie macie tylko jedno ... szkoda byłoby je zmarnować.
pozdrawiam
suzi
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna