Uzależnienia - Forum - Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
sypie się moje małżeństwo...
Autor Wiadomość
mandalay1

Wysłany: 25-06-2010   sypie się moje małżeństwo... [Cytuj]

Witajcie. Trafiłam na to forum,szukając pomocy, bo jestem na skraju załamania nerwowego. Zobaczyłam,że nie jestem sama, przeczytałam różne historie i jakbym czytała o sobie i swoim związku. Uświadomiłam sobie,że jestem współuzależniona i muszę coś zrobić,żeby ratować siebie, swoją godność i zrujnowaną psychikę. Dzięki radom tutaj zawartym zdecydowałam się na podjęcie terapii, bo sama nie udźwignę tego problemu.
Mam 29 lat,mój mąż 32 i jest nałogowym palaczem,który pali od 16 roku życia. Oczywiście NIGDY nie przyznał się sam przed sobą, że ma problem,a na moje próby uświadomienia mu tego reaguje krzykiem i agresją.Wiedziałam z kim się wiążę, wiedziałam jakie życie prowadził,zanim mnie poznał, ale utwierdzał mnie w przekonaniu,że zerwał z nałogiem(w grę wchodziły również ciężkie narkotyki) i chce swoje życie zmienić o 180 st, po tym jak przeprowadził się do mnie z drugiego końca Polski,zerwał ze swoim dotychczasowym życiem,towarzystwem i jak mówił,z narkotykami. Że spotkanie mnie zmieniło jego życie, że stał się lepszym człowiekiem...
Ślub wzięliśmy 10 miesięcy temu. Pół roku po ślubie nakryłam mojego męża na paleniu blantów, robił to pod moją nieobecność, jak również wtedy, gdy byłam w domu i np się kąpałam. Tłumaczył, że to przez stresującą pracę itd. Typowa śpiewka. Wyprowadziłam się z domu na dwa tygodnie. Były krzyki, próby tłumaczenia, bagatelizowanie zagadnienia....standard....Po dwóch tygodniach spotkaliśmy się na neutralnym gruncie, żeby poważnie pogadać i znaleźć jakieś rozwiązanie. Mąż powiedział mi że nigdy nie zrezygnuje z palenia, bo to lubi(skąd znamy te teksty),ale chce żebym o każdym paleniu wiedziała i sama zobaczyła, że nie jest to w żaden sposób groźne i nie będzie to częste, tak żebym nie musiała się niczego obawiać, bo ja będę zawsze ważniejsza niż palenie.
Bla bla bla...zgodziłam się na taki układ i przez jakiś czas był spokój, ale ostatnio znów się zaczęło. Powiedział mi, że zamówił palenie, że to tylko na weekend, żeby się zrelaksować, że trawa i lufka będą w widocznym miejscu. Ale odkąd trawa jest w naszym domu, mąż dostał małpiego rozumu. szuka byle pretekstu żeby zapalić, nie tylko w weekend, w dni powszednie też. Nie umie się w ogóle kontrolować i zapomniał jakie były ustalenia i co mi obiecywał. Po paleniu jest otępiały, nie reaguje na nic, liczy się tylko żeby głupia marudząca żona nie popsuła mu dobrej fazy. Potem jest oczywiście pustoszenie lodówki i pójście spać. Tracę kontakt z moim mężem, nasze życie seksualne jest w zaniku. Bardzo go kocham, jest najbliższym dla mnie człowiekiem. Po paleniu staje się dla mnie totalnie obcą osobą, to nie ten sam człowiek, którego poznałam trzy lata temu. Gdy próbuję mu tłumaczyć, że to co robi jest groźne nie tylko dla jego zdrowia, mózgu, potencji itd,ale przede wszystkim niszczy to wszystko co jest cenne, dobre,ważne...naszą miłość i więź. Spotykam się z atakami agresji albo totalnej obojętności, albo szyderstwa. I powiem wam,że już nie mam siły. Jestem kłębkiem nerwów, zaczynają mi dolegać różne fizyczne przypadłości: bezsenność,migreny, brak koncentracji,ciągle płaczę...Dzięki lekturze tego forum wiem,że pierwsze co powinnam zrobić, to udać się na terapię. I tak właśnie zrobię. Pozdrawiam wszystkie kobiety mające podobny problem.
 
 
dont_like_Mary

Wysłany: 26-06-2010   Witaj Mandalay1 [Cytuj]

Witaj Mandalay1, wiesz co czytajac twoją wypowiedź to tak jakbym czytała o sobie.
Mój mąż jest również uzależniony od ''gandzi'', pali od wielu, wielu lat.
Niestety mimo wielu prób nie udalo mi sie namówić go na terapię. Kilka lat temu sam zdecydował, że konczy z nałogami. Udął się więc do psychiatry, dostł leki i przez 8 miesięcy nie palił, nie pił i wogóle byko naprawde OK. Niestety któregoś dnia ktoś go namówił i zaczęło się od nowa. I tak to już trwa. On zdaje sobie sprawę, że ma problem, że palac krzywdzi mnie i naszą córkę, która niestety rozumie już, że tato jest uzależniony.
Kika miesięcy temu, mąż wrócił nad ranem z imprezy. Nie wpuściłam go do mieszkania i powiedziałam, że jeśli chce tak dalej żyć niestety musi zamieszkać gdzie indziej. Zamieszkał więc w domu jego rodziców, którzy wyjechali dawno temu za granicę.
Mąż ma swoją paczkę drobnych ćpunków-jak ja ich nazywam, spotyka sie z nimi w wolnych chwilach, jarają razem i piją piwo, czasem wpadnie jakiś kwas czy snifek amfetaminy.
Jego koledzy to niestety ''oświeceni'' palacze-rozwodnicy, bądź kawalerowie nieszczęsliwi (oczywiście z powodu żon) w związkach, ale jednak uważający się za ludzi lepszego gatunku.
Kto nie pali ten jest "cieniasem i sztywniakiem", kto pali jest ''cool'', to teksty starych chłopów po 30-ce.
Odkąd nie mieszkamy razem mam wreszcie dystans do tego wszystkiego. Nie staram sie go zrozumieć a może mogłabym poniewaz wiem jak działają rózne narkotyki poczynając od mary na heroinie kończąc. Nigdy na szczęscie odmienne stany świadomości nie podobały mi się, i ciężko mi z myślą, że niektórzy nie potrafią żyć inczej niż z trzeźwym umysłem...
Chciałbym, aby wszystko było fajnie, gdyby zdecydował się na terapię sądzę, że mogłabym mu dać szansę i moglibyśmy być razem.
Mąż niedawno powiedział mi, że bierze się za siebie, że chce pokazać mi jak bardzo mu na nas zależy itp, itd. Dzisiaj byłam u niego, akurat spał, na półce zauważłam pachnącego, świeżutkiego topika skuna. Nie powinno mnie to wzruszyć a jednak naprawde chciało mi sie płakać...płakać, że tak zmarnowałm z nim 10 lat życia, że nic się nie zmieni, on pozostanie na zawsze uzależnionym kłamcą....Mam 30 lat a czuję się jak stary zgred. Wydaje mi się, że większa część życia przeciekła mi przez palce, że nie zrobiłam nic dla siebie latałam tylko za nim, tłumacząc i prosząc aby wreszcie dorósł, spoważniał i zrobił coś ze swoim życiem, że mamy dziecko itp itd
OMG ale mi sie napisało.....prawie cały życiorys (pominęłam dzieciństwo z ojcem alkoholikiem.....bo to nie to forum ;-)))
Trzymaj sie cieplutko :*
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
[ ODPOWIEDZ ]
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme xandgreen created by spleen modified v0.3 by warna